18 lipca 2014

list do cz.......


Post napisany pod wpływem kolejnych wpisów dodawanych na facebook'u o porzuconych psach z okazji wakacji.


Dwunożna istoto, jestem tu!

Tak wiele dzieli nas od zrozumienia: różny język, zwyczaje, ale przede wszystkim podejście do życia. Ja, pies, jestem istotą bezinteresowną, zdolną do pokochania każdego bez względu na wygląd, poziom IQ czy zasobność portfela. Ty natomiast ulegasz chwilowym słabościom, jesteś stworzeniem podążającym za hedonistycznymi pobudkami, czego przykładem jestem ja, stojący samotnie na asfaltowej drodze prowadzącej do nikąd, pies.

Wakacje to dla Ciebie chwile relaksu i odprężenia. Dla mnie oczekiwanie na wyrok: zostanę czy odejdę w zapomnienie. Robię wszystko, co leży w mojej psiej mocy, byś zapakował mnie do tego magicznego kartonu na zamek (walizka) i zabrał ze sobą. Pojadę wszędzie: do lasu, nad jezioro/morze, w góry… potrafię się przemóc i wybrać nawet do ciepłych krajów, byle tylko pozostać blisko. Przecież widzisz, że zwijam się w mikro kuleczkę, która idealnie mieści się między kosmetyczką a kolejną stertą ubrań. Nie potrzebuję wiele: zabierz tylko wszystkie zabawki, dużo jedzenia i picia. Ewentualnie pójdę na ustępstwa i oddam jedną piłeczkę, ale tylko jedną!
Dałeś mi radość, nadzieję na przetrwanie. Wsadziłeś do samochodu, jednak zapomniałeś o liście życzeń. Nie szkodzi, wybaczę Ci, przecież właśnie zatrzymałeś się w środku lasu i otwierasz mi, jakże to kulturalne, drzwi. Może pójdziemy na spacer rozprostować zesztywniałe kości?

Pamiętasz moment, kiedy siedząc samotnie w kącie, zapłakiwałeś się z powodu kolejnego człowieczego niezrozumiałego dla mnie problemu? Byłem wtedy przy Tobie, dzielnie zlizując mnożące się w oczach łzy z policzków. Merdałem ogonem i przytulałem Cię z całych sił, bo nie mogłem patrzeć na Twoje cierpienie. Pytam teraz, stojąc tu samotny: kto spał z Tobą każdej nocy? Kto wyprowadzał Cię na świeże powietrze, żebyś nie siedział cały dzień przed tym okropnym świecącym się pudłem nazywanym komputerem? Z kim spędziłeś ostatnie lata swojego życia? Komu kupowałeś kolejne obroże, smycze, smakołyki i zabawki? Znam odpowiedź, ale Ty prawdopodobnie zapomniałeś:  jak o kolejnej, nic nieznaczącej rzeczy. Jednak moje psie serce nigdy nie zapomni. Jesteś MOIM człowiekiem i nie ma dla mnie znaczenia, że właśnie teraz zatrzaskujesz za sobą drzwi auta, kiedy jeszcze nie zdążyłem do niego wsiąść. Ludzie należą do roztrzepanych, więc będę tu stał i czekał, aż po mnie wrócisz, bo zrobisz to, prawda?

Wiesz, czym jeszcze się różnimy? Może i posiadasz wielki mózg, masz zdolność abstrakcyjnego myślenia, ale to ja mam ogromne serce, które nawet złamane, zdeptane i rozszarpane nadal będzie Cię kochać i nie zapomni o Tobie. Przecież nie wiem, co znaczy „zostawić” czy „porzucić”. Dla mnie to przedłużająca się w nieskończoność rozłąka z nieznanej mi przyczyny. Nie zrozumiem, że już nigdy nie wrócisz, bo dla mnie, mój Dwunożny Przyjacielu, zawsze będziesz Słońcem, wokół którego kręci się psie życie.

Zanim mnie porzucisz, pomyśl przez chwilę. Urlop trwa często nie dłużej niż dwa tygodnie. Po tym czasie wrócisz do domu i nie przywita Cię mój radośnie merdający ogon ani szaleńcze skoki z jęzorem na wierzchu. Będzie cicho, głucho, obco. Pójdziesz odłożyć walizki, zauważysz ślady moich szczenięcych wybryków: podrapany tapczan, nadgryziony ulubiony kapeć, plamę na podłodze po siuśkach i zdasz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś. Poczujesz się samotnie, tak jak ja czuję się teraz. Zabraknie Ci tego, co dopełnia Twoje ziemskie istnienie. Zabraknie Ci MNIE.


Dwunożna istoto, jestem tu i wciąż czekam na Ciebie. 

16 lipca 2014

50 faktów o kepi

Post zainspirowany wpisem dziewczyny z bloga [www.mojpsiprzyjaciel.blogspot.com].

50 faktów, które niezaprzeczalnie potwierdzają wyjątkowość mojego psa, ale równocześnie pokazują, że nasi czworonożni przyjaciele mają ze sobą wiele wspólnego. Stworzenie własnej listy lub chociażby jej części pozwoli Wam przekonać się, jak wiele „dziwactw” zauważamy u swoich pociech i ile z nich wywołuje uśmiech na naszej twarzy.

Pozwolę sobie na stworzenie z tego wpisu swego rodzaju łańcuszka. Do opublikowania własnych 50 punktów zapraszam FuksAgility [www.fuksthedog.blogspot.com], Natalię Niepsuj [www.everydaybeny.blogspot.com] oraz Bite Psiak [www.bitepsiak.blogspot.com] :)
  1. ukochane miejsce do spania to kanapa i łóżko na zmianę
  2. kiedy jest śpiąca, ma czerwone oczy
  3. rozpycha się na łóżku, zajmując znaczną część
  4. przybiera najróżniejsze pozycje w czasie snu
  5. dostaje chwilowej głupawki po powrocie ze spaceru
  6. sygnalizuje chęć wyjścia na toaletę siadaniem w kącie pokoju i popiskiwaniem
  7. nigdy nie obcinano jej pazurków
  8. „gada” z piszczącą piłeczką
  9. nauczyła się szczekać pod wpływem uroku zielonego piszczącego krokodyla
  10. ma OBŁĘDNIE pachnące łapy
  11. uwielbia siedzieć człowiekowi na kolanach lub leżenie na nim
  12. po tygodniu zgubiła swoją pierwszą obrożę półzaciskową
  13. podczas zabaw z innym psem kładzie się i kopie towarzysza czterema łapami
  14. potrafi robić przewroty przez bark
  15. w słoneczne dni chętnie wygrzewa się na balkonie
  16. zdarza jej się nie zauważyć sarny stojącej 2m od niej
  17. w środku nocy chodzi do kuchni napić się wody (co niejednokrotnie sygnalizuje radosnym szczeknięciem)
  18. pakowanie się na wyjazd oznacza, że z pewnością znajdę ją siedzącą w mojej walizce
  19. ma ciemnobrązową plamkę na tęczówce lewego oka
  20. kładzie się przed każdym napotkanym psem, nawet tym najmniejszym
  21. boi się odkurzacza
  22. nienawidzi dzieci
  23. jest potwornym żarłokiem
  24. wyskakuje przez okno na balkon
  25. lubi siedzieć na parapecie i obserwować plac zabaw
  26. kocha pływać, chociaż nie do końca potrafi – zawsze ma łapy wysoko nad powierzchnią wody
  27. nigdy nie zachowała się agresywnie wobec innego psa
  28. uwielbia porywać kapcie
  29. zjadła moje słuchawki od iPoda (nadzieja w tym, że były chociaż smaczne :D)
  30. chętnie gra w piłkę nożną
  31. kocha szyszki i potrafi sama zrywać je z drzew
  32. dwa razy w ciągu swojego życia odważyła się wskoczyć na biurko
  33. ściga muchy, nadgryza, dobija łapą i na końcu zjada
  34. znajduje w laptopie opcje, o których nie mam pojęcia
  35. wzdycha, kiedy się kładzie
  36. puszcza aromatyczne bączki w czasie snu
  37. swoją szybkością przyprawia inne psy o zawrót głowy
  38. uwielbia porywać i rozgryzać ołówki
  39. domaga się wody, drapiąc w miskę
  40. przepada za zabawą butelką
  41. boi się muszelki – rozgwiazdy przywiezionej znad morza
  42. ciemniejsza sierść na ogonie układa się w strzałkę
  43. z wielkim trudem nauczyła się komendy „leżeć”
  44. ulubionym przysmakiem Kepi jest żółty ser
  45. ma od spodu starte fafle
  46. wszystkie jej rzeczy zajmują aż 3 szafki i w dalszym ciągu się nie mieszczą
  47. uderzenie rudego ogona sprawia naprawdę sporo bólu
  48. uwielbia węszyć, czasem wiele trudu zajmuje wyrwanie ją z transu
  49. na nieszczęście ogrodników przepada za zrywaniem rozkwitniętych pąków kwiatów
  50. woli siedzieć na pupie (jak człowiek) niż na łapach

13 lipca 2014

dzień z życia rudzielca

Korzystając z wakacji, pięknej pogody na dworze i dobrego humoru, postanowiłyśmy wspólnie z Kepi odwiedzić działkę oraz urządzić małego grilla. Dzień na świeżym powietrzu jest prawdopodobnie dla każdego psa jak wymarzona przez nas w dzieciństwie wizyta w fabryce czekolady Willy'ego Wonki. Z tą różnicą, że to pierwsze bywa bardzo często na wyciągnięcie ręki. 

Pomysł na działkowy post pojawił się zaraz po powrocie do domu i przejrzeniu zdjęć. Muszę się przyznać - rzadko kiedy zdarza mi się uwieczniać wspólne człowieczo-psie chwile na fotografiach, stąd opóźnienia we wstawianiu kolejnych notek. Jak wiadomo większość z nas jest wzrokowcami, a kolorowe, przyciągające oko zdjęcia zachęcają do dalszej lektury (również wolę blogi, na których mogę podziwiać Wasze psiaki).

Oczywiście nie wystarczy (przynajmniej w przypadku rudej) wypuścić psa na ogrodzonym terenie z nastawieniem pt. "hulaj dusza, piekła nie ma". Moja suczka jest wyjątkowo absorbującym psem, który potrzebuje być "rozpieszczany" nie tylko poprzez zapewnianie wysiłku fizycznego, ale także umysłowego. Przy okazji naszego wyjazdu zabrał się z nami tunel z Biedronki, a o nim krótko: wbrew pozorom jest wytrzymały, odporny na psie pazury. Dodatkowo lekki i łatwy w rozstawieniu, co dla kobiety bywa często najważniejsze. Poza tym kosztował TYLKO 40zł (!!!), dlatego jestem baaaardzo zadowolona. Polecam!

Żegnam się i zapraszam do oglądania zwyczajnych zdjęć.



szaleństwa z KONG'iem Wobbler'em 


25 czerwca 2014

pan mop

Zacznę od przeprosin: wybaczcie, że nie było mnie ponad miesiąc (o zgrozo!), ale pochłonęły mnie sprawy szkolne. Na szczęście prawie wszystko już załatwione, więc pozostaje mi złożenie obietnicy: kolejne posty będą pojawiać się minimum raz w tygodniu, chociaż postaram się zwiększyć tę częstotliwość, gdyż nazbierało się sporo rzeczy, które chętnie Wam zaprezentuję. W końcu każda kobieta kocha zakupy..

Dawno temu podpatrzyłam to coś u jednej z dziewczyn ze szkolenia. Dzięki temu dzisiaj mam okazję przedstawić Wam ulubioną, najukochańszą zabawkę Kepi. Właściwie jest to taki psi przyjaciel, w naszym przypadku jeden z elementów wyżlego niezbędnika. Niesamowicie nakręca psa do zabawy, za niego sunia da się pokroić i śmiało wysuwam przypuszczenie, że tajemniczy przedmiot może konkurować z najbardziej aromatyczną parówką-berlinką. Nic nie uszczęśliwia mojej wyżlicy tak jak ten zupełnie zwykły kawałek materiału z całą masą mięciutkich frędzelków z mikrofibry o pięknym kolorze nieba latem. Przedstawiam Wam idealny, o dziwo bardzo trwały szarpak, który dostaniecie w każdym supermarkecie, a bardzo prawdopodobne jest, że już go macie: pan MOP!


Jestem pewna, że nikt nie oprze się tej słodziutkiej, niebieskiej kuleczce przypominającej, bądź co bądź na w/w zdjęciu, bajkowego jeża. Nie będę Wam jednak opowiadać historii rodem z Disneyland'u, a przejdę do opisania zalet, jakie dostrzegam w zastosowaniu domowego mopa jako zabawki dla czworonożnego przyjaciela. 
Przede wszystkim frędzelki. Krótkie, mięciutkie i wyjątkowo trwałe, co początkowo bardzo mnie zaskoczyło. Kepi znana jest ze swoich zdolności niszczycielskich. Praktycznie każda sznurkowa/materiałowa zabawka zginęła śmiercią tragiczną w odmętach jej psiej paszczy. Z tą jest zdecydowanie inaczej. Mopa mamy, hmmm...ponad pół roku(?) i nadal jest w doskonałej kondycji, mimo kilku nadszarpniętych frędzelków. 
Poza tym ogromnym plusem jest możliwość wepchnięcia go do kieszeni kurtki czy bluzy. Dla mnie to bardzo ważne, ponieważ nie znoszę, gdy mam za dużo psich rzeczy do ogarnięcia za jednym razem, a nie ukrywam: spacer z psem, kiedy jestem obładowana w plecaki, plecaczki, nerki itp. wcale nie daje mi tyle samo radości jak te, gdy mam możliwość poczuć się tak samo swobodnie jak mój szalejący wyżeł. W skrócie: mały i wszędzie się zmieści.
Oprócz tego cena i dostępność: ja za mojego mopa zapłaciłam ok. 15zł  i sądzę, że nie jest to majątek. Dodatkowo można go bardzo łatwo dostać, a przecież nikt nie lubi użerać się z poszukiwaniami, racja?
Ostatnia już, chociaż dla wielu na pewno niezwykle ważna zaleta, to możliwość utrzymania zabawki w czystości. Wystarczy namydlić, chwilę potarmosić w rękach i dobrze wypłukać(!!), a chwilę później można na nowo cieszyć się jego nienagannym wyglądem.

Cóż mogę dodać: testujcie, jeśli Was do tego przekonałam i chwalcie się swoimi pomysłami na wykorzystanie domowych produktów w roli zabawek.



02 maja 2014

jak nauczyć psa kopania dołów?

..czyli krótka instrukcja obsługi wyżła.

Jakie warunki należy spełnić?
Niezbędne jest zapewnienie ogromnej, rozległej piaskownicy z mnóstwem kamyków (różnorakiej wielkości) i stałym dostępem do wody. W naszym przypadku wybór padł na Pobierowo.

Jak należy postępować?
1. Zabrać (wtedy 6-miesięcznego) psa na plażę: pierwszy etap jest niezwykle przyjemny, gdyż możemy nacieszyć oko szaleństwami naszej pociechy, która po raz pierwszy widzi taką ilość piachu zgromadzoną w jednym miejscu.
2. Pozwolić psu odkryć skarby, jakie kryje w sobie piaskownica: kamyki, muszelki i nieodłączne na polskich plażach zakopane śmieci (bo kogo obchodzi, że kosz stoi przy wejściu/zejściu na plażę?). W końcu czy istnieje coś lepszego dla wyżła od tropienia?
3. Pomyśleć o chwili relaksu (bez rzucania piłeczek, gonitw i przeciągania się) w nadziei, że nasz czworonożny przyjaciel położy się na kocu obok nas.
4. Cierpliwie czekać na efekty wynikające z założeń 3. punktu: obiecujemy, że nadejdą niespodziewanie szybko..:)
5. Cieszyć się psem, który kopie bez opamiętania i przy każdej okazji: po wyjeździe znad morza plażę można przecież z łatwością zastąpić - ogródkiem, lasem, polem!

Na koniec dodam tylko, że z każdą kolejną dziurą pies nabiera coraz większej wprawy, kopie coraz głębiej - największą motywacją Kepi stała się w tym przypadku możliwość dokopania do wody.

Ostrzeżenie:
Po opanowaniu sztuczki należy uważać, żeby nie zostać zakopanym!!





A tu jeszcze jedna umiejętność, jaką nabyła moja wyżlica podczas pobytu w Pobierowie niecały rok temu:


Na sam koniec pytanie do Was: jak oduczyć psa kopania dołów?



30 kwietnia 2014

przedstawmy się

Cześć! 
jesteśmy z Kepi zaszczycone, że zawitaliście w nasze skromne progi. Jak się pewnie domyślacie, nasz skromny kawałek w sieci poświęcimy psiakom, ale w szczególności wyżłom - i to nie byle jakim, bo wyżłom WĘGIERSKIM (kto ma lub zna wie, że są to jednostki jedyne w swoim rodzaju). Chcemy zamieszczać tu wszystko, ale obiecujemy, że dołożymy wszelkich starań, by nie zamieniło się to w nic. 
Jeśli masz zamiar dołączyć do grona miłośników lub lepiej - posiadaczy wyżła węgierskiego, trafiłeś idealnie. Przedstawimy nasze życie od kuchni, bez żadnego ubarwiania. To jedno musisz, drogi Czytelniku, wiedzieć: z wyżłem "wszystko się może zdarzyć", bo jego głowa jest "pełna marzeń" :) 
Dopiero się poznajemy, dlatego warto się przedstawić. 

autorka:

mam na imię Marta, jestem właścicielką cudownej rudej wyżlicy i tyle o mnie w zupełności wystarczy.

Kepi:

"nie jestem pewna, jak się ostatecznie nazywam, bo różnie na mnie wołają, jednak najczęściej Kepi, więc mogę przypuszczać, że to właśnie moje imię. Aż w głowie mi się miesza od tych wszystkich zdrobnień i przezwisk: Kepinia, Kepuś, duduś, wyżlica, diablica, misiorał ... a to dopiero początek, jeszcze się przekonacie. Urodziny obchodzę każdego 12.10, co naprawdę warto Wam zapamiętać. W tej chwili mam 1,5 roku. Uwielbiam jeść - jedzenie, a w szczególności ludzkie, mogłoby razem z bieganiem nigdy się nie kończyć. Oprócz tego kocham spać wtulona w moją panią (niekoniecznie w pozycji, która byłaby dla niej wygodna), wygrzewać się na słońcu, taplać w kałużach, tarzać bez opamiętania, pływać i witać się ze wszystkimi, bez wyjątków, z wielkim entuzjazmem, który okazuję (tak sądzę) w dość oczywisty sposób: merdam ogonem ile się da, tańczę, piszczę i skaczę, żebyście wiedzieli, jak ważni jesteście dla mnie. Tak...bo człowiek to moja największa miłość! 
A na zakończenie:  PATRZCIE, to JA!"



na zdjęciu zaraz po przyjeździe z hodowli do domu