25 czerwca 2014

pan mop

Zacznę od przeprosin: wybaczcie, że nie było mnie ponad miesiąc (o zgrozo!), ale pochłonęły mnie sprawy szkolne. Na szczęście prawie wszystko już załatwione, więc pozostaje mi złożenie obietnicy: kolejne posty będą pojawiać się minimum raz w tygodniu, chociaż postaram się zwiększyć tę częstotliwość, gdyż nazbierało się sporo rzeczy, które chętnie Wam zaprezentuję. W końcu każda kobieta kocha zakupy..

Dawno temu podpatrzyłam to coś u jednej z dziewczyn ze szkolenia. Dzięki temu dzisiaj mam okazję przedstawić Wam ulubioną, najukochańszą zabawkę Kepi. Właściwie jest to taki psi przyjaciel, w naszym przypadku jeden z elementów wyżlego niezbędnika. Niesamowicie nakręca psa do zabawy, za niego sunia da się pokroić i śmiało wysuwam przypuszczenie, że tajemniczy przedmiot może konkurować z najbardziej aromatyczną parówką-berlinką. Nic nie uszczęśliwia mojej wyżlicy tak jak ten zupełnie zwykły kawałek materiału z całą masą mięciutkich frędzelków z mikrofibry o pięknym kolorze nieba latem. Przedstawiam Wam idealny, o dziwo bardzo trwały szarpak, który dostaniecie w każdym supermarkecie, a bardzo prawdopodobne jest, że już go macie: pan MOP!


Jestem pewna, że nikt nie oprze się tej słodziutkiej, niebieskiej kuleczce przypominającej, bądź co bądź na w/w zdjęciu, bajkowego jeża. Nie będę Wam jednak opowiadać historii rodem z Disneyland'u, a przejdę do opisania zalet, jakie dostrzegam w zastosowaniu domowego mopa jako zabawki dla czworonożnego przyjaciela. 
Przede wszystkim frędzelki. Krótkie, mięciutkie i wyjątkowo trwałe, co początkowo bardzo mnie zaskoczyło. Kepi znana jest ze swoich zdolności niszczycielskich. Praktycznie każda sznurkowa/materiałowa zabawka zginęła śmiercią tragiczną w odmętach jej psiej paszczy. Z tą jest zdecydowanie inaczej. Mopa mamy, hmmm...ponad pół roku(?) i nadal jest w doskonałej kondycji, mimo kilku nadszarpniętych frędzelków. 
Poza tym ogromnym plusem jest możliwość wepchnięcia go do kieszeni kurtki czy bluzy. Dla mnie to bardzo ważne, ponieważ nie znoszę, gdy mam za dużo psich rzeczy do ogarnięcia za jednym razem, a nie ukrywam: spacer z psem, kiedy jestem obładowana w plecaki, plecaczki, nerki itp. wcale nie daje mi tyle samo radości jak te, gdy mam możliwość poczuć się tak samo swobodnie jak mój szalejący wyżeł. W skrócie: mały i wszędzie się zmieści.
Oprócz tego cena i dostępność: ja za mojego mopa zapłaciłam ok. 15zł  i sądzę, że nie jest to majątek. Dodatkowo można go bardzo łatwo dostać, a przecież nikt nie lubi użerać się z poszukiwaniami, racja?
Ostatnia już, chociaż dla wielu na pewno niezwykle ważna zaleta, to możliwość utrzymania zabawki w czystości. Wystarczy namydlić, chwilę potarmosić w rękach i dobrze wypłukać(!!), a chwilę później można na nowo cieszyć się jego nienagannym wyglądem.

Cóż mogę dodać: testujcie, jeśli Was do tego przekonałam i chwalcie się swoimi pomysłami na wykorzystanie domowych produktów w roli zabawek.